Senegal – co jedzą Lwy Terangi?

Wspólną wędrówkę rozpoczynamy od północno-zachodniego wybrzeża Afryki. Pierwszym bowiem rywalem Polaków są Senegalczycy. Nie będziemy się rozpisywali na temat wyszkolenia technicznego ich gwiazdy, Sadio Mané. O tym już dość wiele ułożono artykułów. Skupimy się na czymś innym – choć równie interesującym!

Jesteśmy w pasie klimatu podrównikowego. Nasze nozdrza momentalnie wypełniają przyjemne aromaty. Już same ich nazwy mocno działają na wyobraźnię i kubki smakowe. Oto jak brzmią: thieboudienne, yassa, caldou, bassi salte, lakhou bissap.

Ceremonia nadania imienia

Dobrą okazją, żeby przyjrzeć się i zasmakować w miejscowych potrawach jest święto ngente – ceremonia nadania imienia, przypominająca nieco nasze chrzciny.

Jest to wyjątkowy dzień dla całej lokalnej społeczności. W owym czasie rodzina, przyjaciele oraz sąsiedzi zbierają się, aby świętować narodziny dziecka. Chcąc nadać uroczystości odpowiednią oprawę oraz rangę przygotowuje się na tę okazję jak najlepsze posiłki.

Celebracja odbywa się równo tydzień po tym, jak noworodek opuścił łono matki i zjawił się na świecie. Przez poprzednie siedem dni rodzicielka nie odstępuje swojej pociechy ani o krok. Wytwarza się między nimi szczególnie mocna więź.

Przygotowania do uczty

I oto nadchodzi jakże wyczekiwany czas celebry! Przygotowania do niej trwają od samego rana. Skoro tylko nastaje świt, kobiety zaczynają przygotowywać śniadanie. Zgodnie ze zwyczajem jest to lahk, prawdziwy przysmak składający się głównie z prosa i jogurtu. Całość posypuje się rozmaitymi bakaliami.

W tych samych mniej więcej godzinach ojciec wraz z grupką wybranych przyjaciół udają się do imama, autorytetu religijnego. Omawiają z nim gruntownie kwestię imienia dziecka. Matka maleństwa nie bierze w tym bezpośredniego udziału. I choć ma prawo wypowiedzenia się w tej sprawie, to od ojca ostatecznie zależy, jakie imię zostanie wkrótce nadane ich dziecku.

Przychodzi wreszcie moment, gdy przewodnik duchowny rozwiewa niepewność i ogłasza uroczyście imię noworodka. Jest to o tyle ważne, że w tej kulturze i religii brzmienie imion ma niezmiernie duże znaczenie.

Po tych ekscytujących wydarzeniach przychodzi kolej na zabicie owcy. Zajmują się tym mężczyźni, dzieci. Kobiety zwykle do nich dołączają później, aby ujrzeć miejsce, w którym na intencję noworodka zostało zabite zwierzę.

Czas posiłku!

Następnie należy przygotować sycący posiłek. Oczyszcza się mięso, kroi warzywa oraz gotuje ryż. W tych pracach kuchennych uczestniczy wiele osób. Na ucztę stawi się przecież kilkadziesiąt gości! Starania przynoszą zwykle zadowalający rezultat. Na stoły wyniesiony zostaje efektowny posiłek. Po senegalsku nazywa się go thebu yapp. Jego inspiracje sięgają krańców Afryki Północnej, a nawet Portugalii czy Francji.

Odchodząc od dań mięsnych, warto wspomnieć nieco szerzej o jeszcze jednym rarytasie. Chodzi o wymieniony wcześniej  thieboudine. Na co sama nazwa wskazuje – składa się z ryby oraz ryżu. Są to podstawowe składniki dla tego narodowego dania Senegalczyków. Tradycyjnie przyrządza się je z całej ryby, których w nadmorskim kraju nie brakuje. Lecz dziś na własne potrzeby łatwiej zrobić ten posiłek z gotowych filetów.

Na koniec nadmienimy, że za twórcę potrawy uchodzi Penda Mbaye, słynny XIX-wieczny kuchmistrz!