Kolumbia nie tylko z kawy słynie

Nasza kulinarna wyprawa po kontynentach wiedzie do północnego wybrzeża Ameryki Południowej. Odwiedźmy naszych rywali, których ojczyzna spośród naszych grupowych oponentów jest najdalej położona od Polski.

Czeka nas spektakularna podróż. Oddalamy się prawie o 10000 kilometrów! I oto odwiedzamy Kolumbię.

Dobrze zacząć od dobrej kawy

Z jakimi specjałami nam się kojarzy ten kraj? Niewątpliwie z aromatycznym napojem, który niejednemu z nas towarzyszy od samego rana. Mowa oczywiście o kawie! Gospodarka państwa opiera się w wielkiej mierze na rolnictwie. Największe areały tamtejszej ziemi zajmują plantacje kawy. Nic dziwnego, że Kolumbia jest drugim eksporterem tego cennego surowca. Wielu amatorów owego czarnego płynu uznaje jej kolumbijską odmianę za zdecydowanie najsmaczniejszą! Docenia się również jej energetyczne właściwości.

I tutaj rodzi się pytanie, czy będzie ona napędzała Jamesa Rodrigueza i jego kompanów? Jeśli doda się do tego ich wyszkolenie techniczne, wolę walki czy nieustępliwość, to biało-czerwonych czeka naprawdę trudne wyzwanie. Na całe szczęście również nasze Orły mogą się pobudzić małą czarną. Bez złośliwości – ale może opuściłaby ich wtorkowa ospałość.

Inspiracje z całego świata

Ze względu na swe położenie kuchnia kraju znajduje się pod wpływami kucharskimi Meksyku i Argentyny, a także Brazylii oraz Peru. Na kulinarne bogactwo Kolumbii składają się również inspiracje europejskie, zwłaszcza specjałami włoskimi. Przykładem są bułeczki bollos przypominające polentę. Serwują je uliczni sprzedawcy wzdłuż całego wybrzeża. Street food, że pozwolimy sobie użyć angielskiego terminu, stanowi o kolorycie tamtejszych miast i miasteczek. Jest nieodłącznym elementem miejscowych obyczajów oraz kultury. Bollos zwykle są jedzone na śniadanie w towarzystwie – jakże dobrze nam znanego – sera!

Ciastka w kształcie piłeczek

Przejdźmy na koniec do rzeczy najprzyjemniejszych, czyli do słodkości. Okazuje się, że nie samą kawą Kolumbijczycy żyją – tym bardziej że i tak znaczna jej część wyprawiana jest na statkach za ocean. Następnie w niezliczonych zakątkach globu ludzie różnorodnych narodowości sączą ją sobie niespiesznie, doładowując przy okazji swe akumulatory.  Bardzo popularnym przysmakiem, zresztą w całej Ameryce Południowej, są smażone na głębokim tłuszczu ciasteczka – buñuelos. Jedzą je wszyscy, od psotnych maluchów po statecznych staruszków.

Co ciekawe, ukształtowane są na podobieństwo piłeczek, mamy więc i akcent futbolowy!